top of page
POP SACRUM
2009-2010

Cykl Jest współczesną reinterpretacją sławnych obrazów,  wielkich mistrzów.

Zdjęcia są pełne nawiązań, analogii i dwuznaczności a w kontekście, pełnej sztuczności oraz blichtru otaczającej mnie rzeczywistości stają się ironicznym, kampowym lustrem, przez które przebija się obiektyw aparatu. 

Olszyna według  Caravaggia

Dla Zbyszka Olszyny fotografia stała się medium podstawowym już w Akademii .

Jego dyplom składał się z serii zdjęć będących współczesną interpretacja fotograficzną dziel malarstwa. Temat ten konsekwentnie rozwija. Obecna prezentacja jest jakby ciągiem dalszym poprzednich wątków. Ale nie jest to powielanie poprzednich pomysłów. Zasada tej fotografii jest z pozoru bardzo prosta; inscenizacja znanych arcydzieł malarstwa przy użyciu otaczającej nas współcześnie rzeczywistości. Mamy więc współczesnych ludzi w ich niejako codziennych ubraniach inscenizujących we współczesnych wnętrzach uświęcone przez historię sztuki malarskie sceny. Ale nie chodzi o zewnętrzną zbieżność. Autor podejmuje tymi pracami nieco zapomniany watek konfliktu pomiędzy malarstwem a fotografią, konfliktu istniejącego od momentu pojawienia się fotografii. Wielu historycznych już dziś mistrzów, jak np. Dagas, który inspirując się fotografią, wykorzystując ją w swojej pracy, mało tego, zawdzięczając fotografii wiele „chwytów”, które przeniesione do malarstwa stały się atutem jego oryginalności, odmawiał fotografii jakiejkolwiek wartości artystycznej. Zbyszek Olszyna swymi pracami niejako powraca do tego problemu. Bada granice odrębności owych mediów i siłę kreacji kamery fotograficznej. Postawił sobie ambitne zadanie konfrontacji za pomocą obiektywu fotograficznego ze znanymi arcydziełami. I nie chodzi mu o fotograficzną rekonstrukcję, ale realną możliwość kreacji. W pierwszej serii operując światłem, barwą,sugerując łączność  z oryginałem poprzez wprowadzenie  do współczesnej realności  dosłownych cytatów osiągnął  specyficzny, bliski oryginałowi klimat, aurę, napięcie emocjonalne i estetyczne. W obecnej serii stylizację ograniczył do rekonstrukcji kompozycyjnej sceny obrazu i ogląda ją zupełnie chłodnym okiem kamery. Efekt jest zdecydowanie odmienny. Poza rozpoznawalną dla obeznanego z malarstwem widza, uwiarygodnioną tytułem, zbieżnością czysto formalną z dawnym malarstwem, mamy zupełnie inny, nowy obraz, w którym banał współczesnej codzienności jest ukazany z cała bezwzględnością. W ten sposób Zbyszek Olszyna pokazuje  nam  potęgę fotografii, jako medium o wielkim potencjale kreacji, a jednocześnie medium o porażającej sile demaskatorskiej.                  

Janusz Głowacki

bottom of page